Narodziny “Syrbaków”
Jednostronnie i na potrzeby władzy interpretowane były pojęcia kultury i patriotyzmu. Codzienne bloki radiowe w godz. 12:00-13:00 itd. wypełniały nagrania artystów i zespołów ludowych- bezcenne co prawda jako muzyka źródłowa (alternatywą były nagrania Mazowsza, Śląska, kapel Dzierżanowskiego i Namysłowskiego). Ale jako, że celem nadrzędnym tzw. polityki kulturalnej była propaganda- nastąpił jak zawsze skutek odwrotny, przesyt, znużenie, a nawet opór.
Zaczęto kojarzyć autentyczną Polską kulturę ludową z socjalizmem, PRL-em i socrealizmem. Koniec lat 60. to początek tzw. wyjazdów „klezmerskich” na zachód Europy do lokali rozrywkowych, restauracji i barów. Organizowała i „filtrowała” je jedyna agencja „Pagart”.
Były to głównie kraje skandynawskie: Finlandia, Szwecja, Norwegia, RFN oraz NRD, Czechosłowacja, Jugosławia i Bułgaria. Agencja „Pagart” dysponowała paszportami służbowymi artystów i muzyków. Urzędnicy mieli wpływ nawet na repertuar i selekcjonowali zespoły według znanych tylko sobie kryteriów. Była to jedyna furtka dla muzyków- na zachód. W większości wypadków stałym warunkiem kontraktu było (i to określone procentowo np. 25% repertuaru) wykonywanie stylizowanej muzyki ludowej danego kraju np. w Niemczech stimmungi, w Finlandii humpy itd.
Zdjęcie: fragment zawartości albumu “ANTEK KANIA oraz polskie instrumenta, jako SYRBACY”
Dopiero za granicami kraju polscy muzycy usłyszeli, że sporą część programu radiowego wypełniają audycje muzyczne poświęcone kulturze ludowej autentycznej lub stylizowanej robione zgodnie z tzw. zapotrzebowaniem (używając języka aparatczyków PRL-owskich) mas pracujących. Kraje bałkańskie Jugosławia, Bułgaria postawiły na turystykę. Budowano hotele, kurorty, a polscy muzycy uzupełniali niedobór kadr obsługujących i zabawiających turystów z zachodu. Ponieważ bułgarskim muzykom nie wolno było śpiewać w żadnym zachodnim języku (za wykonanie np. angielskiej piosenki płacili wysoką karę pieniężną) polscy muzycy ratowali, swoich braci Słowian, grając i śpiewając przeboje w języku dowolnym… Tam też na Bałkanach polscy muzycy i artyści odkryli prawdy oczywiste, że prawdziwy, autentyczny, nieskażony folklor i tradycja to jedna z podstawowych atrakcji turystycznych. A muzyka ludowa grana z przekonaniem i temperamentem da się pogodzić i funkcjonuje “wespół w zespół” z aktualnymi przebojami współczesnej muzyki rozrywkowej. Założyciel i pomysłodawca grupy „Syrbacy” zaczynał od muzykowania w stodole i innych klubach studenckich grając jazz tradycyjny, swing, później modny, wszechobecny i obowiązkowy big-beat, grał na kilku instrumentach w zespołach estradowych akompaniujących gwiazdom piosenki, grał w warszawskich lokalach „Kongresowej” i „Stolicy”, „Kameralnej”. W latach 1969-1971 A. Kania przez 2 lata przebywał na tzw. kontrakcie „Pagartu” w Jugosławii i Bułgarii, w najciekawszych rejonach między innymi w Rodopach, w miejscach zamieszkałych przez Pomaków. Pomacy to rdzeni Bułgarzy, którym Turcy narzucili islam. W czasie pobytu na Bałkanach A. Kania poznał między innymi język serbski, bułgarski co ułatwiło mu bezpośredni kontakt z ludźmi kultury, muzykami, mistrzami budowy instrumentów.
Niezapomniane wydarzenie, które pozostawiło trwały ślad i wspomnienie to śmierć znanego i wielbionego piłkarza. W ciągu dwóch dni powstała kilkunastozwrotkowa ballada o śmierci Asparuchowa śpiewana we wszystkich mechanach w całej Macedonii (mechany to karczmy ludowe).
Lata 60. to okres płynnego przechodzenia z epoki muzyki akustycznej (wymiana instrumentów) skrzypce, saksofon, pianino, harmonia do „przedsionka” współczesnej muzyki rozrywkowej opartej na elektronice, gitarach elektrycznych, zmianie kontrabasu na gitarę basową itd. itp. Był to okres kiedy na jednej estradzie grała polska przedwojenna harmonia trzyrzędowa Stamirowskiego (którą trzymał Stanisław Trzeciak członek radiowej orkiestry harmonistów Wesołowskiego), a obok niej gitara elektryczna i organy. Takie sytuacje to na pewno wstęp do polskiego folku. Wyżej wspomniana orkiestra T. Wesołowskiego (skład 2 harmonie- trzyrzędówki, fortepian, gitara) wykonywała stylizowaną muzykę ludową i być może pretenduje do tytułu pierwszej, najstarszej orkiestry folkowej PRL-u.
Na pewno muzyka harmonistów miała wpływ na repertuar i styl Syrbaków. Ponieważ przez pewien okres w zespole Syrbacy grał Andrzej Żandarowski- gitarzysta z orkiestry Tadeusza Wesołowskiego- (później Richercar 64). A. Kania po powrocie z Bułgarii i Jugosławii wyjeżdżał kilkukrotnie za granicę grając w eksportowym zespole „PAGARTU”- sekstetem o nazwie „TRAGAP”. Z każdego wyjazdu przywoził egzotyczne i ciekawe instrumenty, nagrania, czyli materiały i wszystko to mogło posłużyć do uruchomienia pierwszego polskiego zespołu folkowego grającego na nieznanych polskich instrumentach.
Skąd czerpaliśmy inspirację
Podczas narodzin Syrbaków w kraju nad Wisłą słuchano radia Luksemburg, powstawała radiostacja harcerska, czekano w niedziele na „Rewię piosenek” Lucjana Kydryńskiego. Folklor- folk- kojarzono z babcią ubraną w zapaskę trzymającą się koniecznie pod boki i jej partnerem grającym na NRD-owskim klawiszowym akordeonie. Autentyczne, ale oddające klimat i stosunek terminu: folklor.
Harmonię w żargonie muzycznym, albowiem był to symbol tej muzyki- określano słowem: hańba, kaloryfer, ciąża, wstyd… Dlatego A. Kania postanowił ewentualny styl muzyczny określać anglojęzycznym słowem- folk- nikt w tym czasie nie odważył się na takie zapożyczenia. Hasło Folk powinno usprawiedliwić dowolność i stylizację. Muzyki i brzmienia nie można już było odtworzyć z racji braku jakichkolwiek śladów w postaci nośników dźwięku. Przetrwały jedynie martwe nutki, ale pozostały i są wiernie zapisane przez kronikarzy, między innymi przez Oskara Kolberga, teksty, zapiski plus przekazy ludowe itd.. dlatego muzykę należy potraktować dowolnie, tak jak dusza i serce podpowiada i na ile pozwolą możliwości prostych instrumentów muzycznych. Należy przyjąć założenia i głosić hasło:
– co by się działo i stało w tzw. polskiej muzyce rozrywkowej gdyby proste, stare instrumenty ludowe przetrwały do czasów dzisiejszych?
Dopuszcza się stylizacje… nawet odważną… muzyki- wprowadzając, wzbogacając, ale odtwarzać teksty i słowa odstępując (jeżeli to możliwe) od gwary ludowej. Należy uwzględnić współczesne czasy, co za tym idzie wymogi estradowe tzn. dbać o dobre nagłośnienie, mikrofonizacje i przekaz akustyczny. Do dziś obsługa techniczna widząc dziesięcioosobową kapelę ludową stawia jeden mikrofon w odległości trzech metrów, a występujący po niej czteroosobowy zespół rozrywkowy ma zapewnione nagłośnienie przy pomocy trzydziestu mikrofonów…
Przyjmując powyższe założenia A. Kania postanowił oprzeć się na:
– zbiorze Oskara Kolberga;
– słowniku Lutników Polskich;
– przekazach rodzinnych;
– wspomnieniach i doświadczeniach własnych.
Tu autentyczna anegdota, którą A. Kania zawsze opowiadał na koncertach… Spędzając u stryja w latach 50-tych wakacje w wiosce Rzochów, koło Mielca w której się urodził, zapamiętał miejscowego wiejskiego kowala, który wygrywał jak biblijny Tubalkaim (i słuchający Jubal) na kowadłach, żelazkach i podkowach różne dźwięki i melodie.
A tłum wiejskich dzieciaków stojących pod kuźnią- z wypiekami na twarzy uczestniczył w pierwszym w swoim życiu koncercie (zresztą być może tego typu przygody muzyczne i doświadczenia odciskają piętno na całe życie…).
Ale na pewno tak powstały instrumenty strojone, piłowane końskie podkowy, czyli cymbały kowalskie. Oprócz sięgania po teksty autentyczne Syrbacy pisali piosenki, stylem, charakterem nawiązujące i przypominające polskie, ludowe… Mimo woli i niezależnie od autorów piosenki te stały się popularne. Ze względu na brzmienie, melodię i tekst zostały i są uznawane za „przeboje” ludowe.